36 proc. mieszkańców Niemiec z obawą patrzy w przyszłość - tak wynika z najnowszego sondażu Yougov badającego nastroje społeczne w obliczu coraz słabszych notowań niemieckiej gospodarki. PKB Niemiec stoi w miejscu, pracodawcy rozważają redukcję zatrudnienia, nastroje w grupie przedsiębiorców są pesymistyczne. Opozycja parlamentarna domaga się od rządu działań zaradczych: wprowadzenia pakietu stymulującego gospodarkę, obniżenia podatku od energii i wprowadzenia zerowej stawki VAT na podstawowe produkty. Strona rządowa niechętnie bierze udział w tej dyskusji tłumacząc, że kolejne ulgi zamiast pomóc tylko nakręcą inflację. Na końcu tej drogi jest coraz słabsza konkurencyjność niemieckiej gospodarki i społeczeństwo coraz mocniej zaciskające pasa.
PKB Niemiec w okresie od kwietnia do czerwca 2023 r pozostał na niezmienionym poziomie w zestawieniu z pierwszym kwartałem roku, a względem analogicznego okresu w 2022r spadł o 0,6 proc. Taki komunikat Federalnego Urzędu Statystycznego zmroził w piątek niemieckich polityków i przedsiębiorców.
DIW: Wcale nie jest tak źle
Jeszcze w czerwcu Marcel Fratzscher, prezes uznanego ośrodka badań nad gospodarką DIW [Deutsches Institut für Wirtschaftsforschung] we wstępie do raportu dotyczącego letnich prognoz dla niemieckiej ekonomii, pisał:
"Nastroje są gorsze od realnej sytuacji gospodarczej.(...) Szok wywołany recesją w zimowym półroczu był dotkliwy, ale faktyczna sytuacja gospodarcza Niemiec jest lepsza niż atmosfera wokół niej. Gospodarka niemiecka okazała się zdumiewająco odporna, zarówno w kontekście skutków rosyjskiej napaści na Ukrainę, jak i kryzysu energetycznego".
Ekonomista podkreślał jednocześnie pozytywny wpływ pakietów ratunkowych i środków zaradczych podejmowanych od czasu wybuchu wojny na Ukrainie przez rząd w Berlinie wskazując, że "państwo niemieckie jest największym beneficjentem wysokiej inflacji z racji większych wpływów podatkowych, które pozwolą zniwelować kwotę zadłużenia kraju". W temacie możliwości utrzymania "hamulca zadłużenia" przez rząd w 2024 r, ekonomista nie widzi zagrożenia, ponownie wskazując na mimo kryzysowej sytuacji - wciaż duże wpływy z podatków. W odniesieniu do kosztów ponoszonych przez państwo w związku z pewnymi zobowiązaniami poczynionymi na fali kryzysu energetycznego,Fratzscher przypominał,, że ostatni spadek kosztów energii spowoduje, że państwo znacznie mniej wyda na sfinansowanie tzw. hamulca cen prądu i gazu [ od 1 marca 2023 r w Niemczech obowiązuje hamulec cen mający w założeniu odciążyć miliony gospodarstw domowych], co zatrzyma część środków przeznaczonych na ten cel w kasie państwa.
Kto skorzystał na pomocy państwa? Zdania są podzielone
W odróżnieniu od większości ekspertów upatrujących głównie powody osłabienia niemieckiej gospodarki w kryzysie energetycznym ( i wadliwie wprowadzanej zielonej transformacji), czy [przejściowym, ale odczuwalnym]spadkiem popytu na niemieckie produkty, prezes DIW za największe spustoszenie w gospodarce Niemiec wini nierównomierne rozłożenie ciężaru aktualnego kryzysu. "Istota problemu tkwi w obciążeniach powstałych w wyniku aktualnych słabszych notowań gospodarki zostały nierównomiernie rozłożone uderzając przede wszystkim i najmocniej w najsłabiej zarabiających. (...) Najistotniejszym powodem osłabienia gospodarczego jest zmniejszona konsumpcja prywatna, zwłaszcza w grupie osób najmniej zarabiających. Wynosząca w 2022 r blisko 7 -procentowa inflacja w połączeniu z nikłymi podwyżkami płac oznaczały dla wielu osób poważną, realną utratę zarobków. Najsłabiej zarabiający najmocniej ucierpieli na skutek wzrostu cen energii i produktów żywnościowych (...) a fakt, iż 40 proc. niemieckich gospodarstw domowych nie posiada, lub posiada nikłe oszczędności oznacza, że gospodarstwa te musiały znacznie zredukować wydatki na konsumpcję. I to właśnie spadek konsumpcji może być głównym czynnikiem decydującym o osłabieniu gospodarki niemieckiej w roku 2023." Ekonomista zaapelował na koniec do polityków o większe wsparcie dla najsłabiej zarabiających.
Na początku lipca temat pomocy państwa dla najmniej uposażonych mieszkańców Niemiec podjął Instytut Niemieckiej Gospodarki z Kolonii (IW), którego eksperci przeanalizowali pakiety pomocowe z ostatnich dwóch lat. Rzecz dotyczy 28 pakietów opiewających łącznie na 240 mld. euro, w tym m.in.: wprowadzenie wspomnianego hamulca cen prądu i gazu, obowiązujący jeszcze w 2022 r tani bilet na komunikację miejską i lokalną (tzw. 9 -Euro- Ticket), obniżenie podatku na benzynę i ropę, podwyższenie dodatku na dzieci i dopłaty do czynszu. W odróżnieniu od opinii prezesa DIW, analitycy IW ocenili te programy pomocowe jako "szczególnie odciążające dla osób o małych dochodach". Zdaniem IW najwięcej na pakietach pomocowych skorzystały rodziny z dziećmi, zwłaszcza te o niskich zarobkach. Dużo mniej - bezdzietni Niemcy zarabiający ok. 45 tys. euro rocznie i żyjący w jednoosobowych gospodarstwach domowych. Najmniej na pomocy państwa skorzystali dobrze zarabiający obywatele Niemiec, zarówno żyjący w pojedynkę, jak i w rodzinach z dziećmi.
Przykładać się jak Szwedzi
Na tydzień przed ogłoszeniem słabych wyników niemieckiej gospodarki, dyrektor IW, Prof. Michael Hüther w wywiadzie prasowym dla dziennika "Rheinische Post" doradził społeczeństwu niemieckiemu by więcej pracowało biorac przykład ze Szwajcarów lub Szwedów, którzy dziś w skali roku pracują średnio 300 godzin dłużej od Niemców. Ekspert podał jednocześnie w wątpliwość sens sprowadzania do Niemiec ponad miliona obcokrajowców z myślą wsparciu niemieckiego rynku pracy. Jego zdaniem koszty integracji są zbyt wysokie by zdecydować się na taki model.
Na pytanie dziennikarza dotyczące ewentualnego "spadku Niemiec do gospodarczej drugiej ligi", dyrektor IW stwierdził: "Obawiam się, że Niemcy po wszystkich szokach na powrót mogą się stać chorym człowiekiem Europy. Już raz tak było - blisko 25 lat temu. Wtedy mieliśmy 5 mln. bezrobotnych, przedsiębiorstwa stanęły przed wyzwaniem globalizacji, państwo socjalne zapadły na sklerozę. A potem państwo dało sobie radę z kryzysem stajać się wzorem do naśladowania dla innych".
Zapytany o to, czy Niemcom uda się odbić od dna, Hüther stwierdził:
" Co do zasady niemiecka gospodarka charakteryzuje się sporą elastycznością, ale przez wysokie ceny energii, uzależnienie od Chin, ale też od Rosji, może mieć trudniej niż inne państwa."
Rosja to burza, Chiny to zmiany klimatu
O ile wspomniana przez dyrektora IW zależność Niemiec od Rosji, przynajmniej w sektorze energetycznym, została już w dużej mierze przez Niemcy rozwiązana i zastąpiona innymi źródłami, o tyle problem uzależnienia od Chin pozostaje palący. Przedstawiona na początku lipca rządowa "Strategia wobec Chin" może i daje odpowiedź na część pytań trapiących ekonomistów, ale nie precyzuje dostatecznie lęków nieodłącznie towarzyszącym zacieśnianiu gospodarczych relacji z Chinami. Zdaniem analityków funduszu Union Investment, Niemcy maja problem z Chinami i będzie się on nasilał wpływając na stopniową utratę konkurencyjności Niemiec.
"Co by było, gdyby Chiny zaprzestały importu niemieckich towarów? (...) Volkswagen odstawia 40 proc. swojej produkcji aut do Chin, 15 proc. wpływów Siemensa i BASF wypracowuje się w Chinach. Ryzykiem jest rosnąca chińska konkurencja. Ponieważ do tej pory pieniądz z niemieckiego handlu zagranicznego pochodził głównie z wielkiego przemysłu, sektora produkcji maszyn i aut. I dokładnie w tych branżach Niemcy mają jeszcze przewagę. W przeciwieństwie do innych bogatych krajów przemysłowych, Niemcy do końca były w stanie zatrzymać ten intensywny kapitałowo, ale i wysoce dochodowy przemysł zatrzymać na miejscu. Było to możliwe dzięki korzystnym cenom energii, wysokich kwalifikacji inżynierów, pewnego rodzaju powściągliwości płacowej i sile niemieckiego eksportu. Tyle, że ta pozycja Niemiec staje się coraz bardziej zagrożona. Przykład: W 2021 roku po raz pierwszy z Chin wyeksportowano więcej pojazdów do UE niż na odwrót."
To tylko krótki fragment analizy Union Investment dotyczący relacji handlowych Chiny-Niemcy, ale czytając całość można za jej autorami zapytać, czy kupujące latami niemiecką technologię Chiny przypadkiem nie przebiją w pomysłowości i jakości wykonania swojego mistrza. I dopiero wtedy się okaże czy Niemcy ze swoim modelem gospodarki opartej o wysoki eksport [40 proc. RKB] i do niedawna - tanią energię, będą w stanie sprostać konkurencji Państwa Środka. Jak powiedział cytowany przez autorów analizy Thomas Haldenwang, szef Urzędu Ochrony Konstytucji: "Jeżeli Rosja to burza, to Chiny są zmianą klimatyczną". Ten niemiecki urzędnik użył tego sformułowania w odniesieniu do bezpieczeństwa państwa, ale dylemat chińsko-niemiecki powraca wraz ze słabymi wskaźnikami i niepewnie formułowanymi prognozami. O ile podskórny spór między renomowanymi instytutami w kwestii asymetrii rozłożenia przez państwo ciężarów kryzysu na poszczególne grupy społeczno-dochodowe może się wydawać sztuką dla sztuki, to już niemiecka zależność od Chin stanowi istotny faktor dla kierunku, w którym uda się czwarta potęga gospodarcza świata. Na razie widać coraz bardziej zdecydowane dążenia do zbliżenia z państwami strefy MERCOSUR, ale i państwami Afryki. Niemcy zdają sobie sprawę z tego, że powtórzenie "scenariusza rosyjskiego" w relacjach z Chinami może ich zmieść z podium, które tak chętnie zajmują.
Olga Doleśniak-Harczuk
Ekspertka Instytutu Staszica
Foto: pixabay.com