top of page

Wspomnienia o Warszawie w dżungli przypisów

11 czerwca 2021

Ciekawe źródło historyczne – zwłaszcza wspomnienia o osobach, wydarzeniach i miejscach, które autor znał osobiście – może być i pomocą dla badaczy, i wydawniczym sukcesem. Wszystko zależy, jak redaktor i wydawca podejdą do edycji. Wspomnienia czy zapiski podane sauté mogą okazać się materiałem mało przydatnym naukowo, ale przeładowanie edycji przypisami i komentarzami zabija przyjemność z lektury. I to uczynił właśnie Instytut Pamięci Narodowej z ciekawymi skądinąd (bardziej dla czytelnika, niż dla specjalisty) wspomnieniami Leona Babińskiego o Warszawie początku XX wieku.


Babiński, humanista, dyplomata, syn poważanego lekarza, zostawił trzy tomy wspomnień, za edycję których bierze się IPN. Na pierwszy ogień poszły wspomnienia o Warszawie, głównie z okresu poprzedzającego I wojnę światową, z jej lat i początku międzywojnia.

To książka-gawęda, na której kartach przewijają się setki nazwisk, nazw, gdzie znalazła odbicie topografia Warszawy. Lektura przede wszystkim dla varsavianistów, po wtóre – dla historyków. Dla osób, które sięgną po nią dlatego, że tematyka ich interesuje, że sami co nieco w tych obszarach tematycznych się orientują.

Lektura „Warszawy wieku mego” jest nielekkim zadaniem. I to nie z powodu stylu autora, jako się rzekło – gawędziarskiego, miłego. Przyjemną lekturę skutecznie uniemożliwił wydawca, opatrując niespełna trzysta stron narracji ponad tysiącem przypisów. Niezwykle szczegółowych, pozwalających przypuszczać, iż sądził, że typowo varsavianistyczną pozycję kupią ludzie, którzy o Warszawie wiedzą mniej więcej tyle, co o Pekinie. Każda nazwa ulicy opatrzona jest notką historyczną – od kiedy Warszawa cieszy się ulicą Długą, czemu ulica zawdzięcza swoją nazwę itd. itp. Słowem, redaktorzy zafundowali krótką encyklopedię dawnej Warszawy i przewodnik biograficzny. Fakt, że książkę wydał szczeciński oddział IPN może to wyjaśniać, ale nie usprawiedliwia. Nie jest to bowiem książka specjalnie dedykowana szczecinianom.

Żeby być sprawiedliwym – o ile przypisy topograficzne są zupełnie zbędne (wystarczyłby np. wstęp, poświęcony dawnemu śródmieściu stolicy), to szczegółowe, pełne dat i danych notki biograficzne mogą być przydatne. Niemniej trudno zrozumieć, dlaczego postanowiono umieścić je w przypisach u dołu strony, co zaburza lekturę i blok tekstu wypełnia cyferkami odsyłającymi do przypisów tak gęsto, że przypomina on matematyczny traktat. Można przecież było je umieścić na końcu książki – chyba, iż wydawcy założyli, że czytelnik przerwie lekturę i zacznie kartkować przypisy końcowe by się dowiedzieć, kiedy urodził się i umarł właściciel sklepu kolonialnego albo handelku z winami. A najprościej byłoby te krótkie dane umieścić po prostu w indeksie nazwisk. To trzeba odnotować na plus: książka ma porządny indeks, co w polskiej praktyce wydawniczej nie jest takie oczywiste. Na indeksach wydawcy lubią bowiem oszczędzać. Inaczej zupełnie, niż brytyjscy, gdzie nawet każdy z tomów tolkienowskiej trylogii opatrzony jest indeksami: postaci, miejsc, ba – incipitów wierszy i pieśni. Czy ktoś wyobraża sobie podobnie zindeksowaną Trylogię mistrza Sienkiewicza?

Kończąc złośliwości, przechodząc do podsumowania. Wydano ciekawą pozycję, ale adresowaną do specyficznego grona – co część z monstrualnej liczby przypisów czyni zbędnymi. Wykonano tytaniczną pracę przy zestawieniu danych o osobach, miejscach i instytucjach, ale spożytkowano ją w najgorszy możliwy sposób, utrudniając lekturę. A przecież wystarczyłoby inaczej podejść do edycji, mniej sztampowo i większość z powyższych uwag nie byłaby konieczna.

Dbajmy o  czytelników, tak szybko potrafią odejść (od lektury)!


Leon Babiński: Warszawa wieku mego. Wstęp i redakcja naukowa Janusz Faryś i Henryk Walczak. Szczecin, IPN, 2020.


(mr)

bottom of page