9 lipca 2021
Rozmowa z Marzeną Markowską, prezesem wydawnictwa Wasze Podróże, zastępcą redaktora naczelnego „Waszej Turystyki”.
Jak mocno odczuła polska branża turystyczna ponadroczną pandemię? Kto przetrwał ją ze stosunkowo najmniejszymi stratami, a które z gałęzi muszą odbudowywać się praktycznie od podstaw?
Podobnie jak na świecie, w Polsce turystyka jest jednym z sektorów gospodarki najmocniej poszkodowanych przez epidemię covid-19. Widząc pełne plaże w szczycie sezonu nad Bałtykiem ciężko jest to sobie uzmysłowić. Jednak aby zrozumieć w pełni skalę tego kryzysu, należy pamiętać, że gdy mówimy o turystyce, mamy na myśli nie tylko indywidualny wypoczynek wakacyjny w popularnych kurortach. Mowa o ogromnym, rozbudowanym i złożonym z wielu ogniw dziale gospodarki, połączonym z pokrewnymi dziedzinami, z których część nadal się nie odrodziła. Wystarczy wspomnieć o przemyśle spotkań, który w pandemii, podobnie jak turystyka, ucierpiał jako pierwszy i jako ostatni też się odrodzi. Targi, konferencje, wydarzenia kulturalne – to wszystko również napędzało turystykę i dawało zatrudnienie wielu wyspecjalizowanym firmom.
Według opublikowanego 30 czerwca 2021 roku raportu UNCTAD, krach w turystyce międzynarodowej spowodowany pandemią koronawirusa może spowodować utratę ponad 4 bilionów dolarów w światowym PKB w latach 2020 i 2021. Raport, przedstawiony wspólnie ze Światową Organizacją Turystyki ONZ (UNWTO), mówi, że turystyka międzynarodowa i jej ściśle powiązane sektory w samym 2020 roku poniosły szacunkową stratę w wysokości 2,4 biliona dolarów z powodu bezpośrednich i pośrednich skutków gwałtownego spadku przyjazdów międzynarodowych turystów.
Faktycznie w obrębie gospodarki turystycznej można wyróżnić te sektory, które ucierpiały mniej, choć zdecydowanie obszerniejszym zbiorem jest ten zawierający w sobie firmy poszkodowane najciężej. Do tych ostatnich zaliczyć należy firmy związane z obsługą kilku gałęzi turystyki: podróży służbowych, wyjazdów grupowych, wyjazdów motywacyjnych i związanych z wydarzeniami. W efekcie mamy całe grupy podmiotów, które od początku pandemii miały niewielkie szanse na jakiekolwiek przychody. Długo by je wymieniać, dość powiedzieć, że od kilkunastu miesięcy z zapaści nie podniosły się hotele miejskie, obiekty konferencyjne, firmy transportowe (przede wszystkim wyspecjalizowane w przewozach autokarowych), piloci i przewodnicy, organizatorzy turystyki grupowej, w tym przyjazdowej do Polski i wyspecjalizowanej w wyjazdach typu incentive. Lista z pewnością się na tym nie zamyka, a pamiętać należy, że przedsiębiorcy ci byli głównymi zleceniodawcami dla wielu pokrewnych dziedzin, takich jak choćby firmy gastronomiczne wyspecjalizowane w obsłudze wydarzeń.
W grupie firm, które nieco mniej – co nie znaczy że wcale – ucierpiały na epidemii, znajdują się przede wszystkim gestorzy bazy noclegowej żyjącej z turysty indywidualnego w szczycie letniego sezonu wakacyjnego. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o przedsiębiorcach, w tym hotelarzach i właścicielach kwater, żyjących z turystyki zimowej – mowa głównie o gminach górskich. Zimowy lockdown i praktyczne zlikwidowanie ferii zimowych w 2021 roku spowodowało u nich prawdziwe spustoszenie. Niektórzy samorządowcy uruchomili nawet zimą liczniki strat, pokazujące, ile traciła gmina na skutek zastoju w turystyce. Na przykład w Świeradowie Zdroju strata wynosiła 19 zł na sekundę.
Czy branża może liczyć na realną pomoc ze strony państwa?
Zagadnienie jest wyjątkowo złożone i w zasadzie odpowiedź powinna brzmieć: „Tak, część przedsiębiorców mogła liczyć na realną pomoc ze strony państwa przez jakiś czas”. Ze stwierdzenia tego można wywnioskować, że niestety pomoc nie dotarła do wszystkich potrzebujących przedsiębiorców i nie była systematycznie udzielana przez cały czas trwania kryzysu. Dodać należy do tego fakt, że z pomocy rządowej skorzystało niemało firm, które wcale pomocy nie potrzebowały, lecz miały możliwość pozyskania dzięki niej dodatkowego kapitału. Gdy połączymy ze sobą te elementy, obraz programów pomocowych będzie pełniejszy: ponad 200 mld zł wpompowanych podczas pandemii w gospodarkę zdecydowanie zapobiegło masowym bankructwom w turystyce, ale ponieważ były to środki dystrybuowane trochę na zasadzie „helicopter money”, nie zawsze trafiły tam, gdzie powinny.
Jak wygląda promocja polskiej turystyki teraz, kiedy pocovidowe odmrażanie nabrało tempa? Wracają targi, konferencje?
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że z punktu widzenia turysty epidemia covid-19 to paradoksalnie wspaniały czas na podróże. Okazja, by zwiedzić w szczycie sezonu niezadeptane przez przyjezdnych turystyczne perełki naszego kraju, może być jedyną taką szansą w życiu. Promocja turystyki ruszyła, ale z uwagi na ciężką do przewidzenia sytuację i zmienne warunki podróżowania, musi być ona prowadzona akcyjnie, dynamicznie i bardzo elastycznie – a w tym nasze struktury odpowiedzialne za promocję nie mają jeszcze dużego doświadczenia. Obecnie raczej wybiegamy myślami w przyszłość zastanawiając się, jak promować miasta i regiony długofalowo i jak wrócić do gry w perspektywie lat, które nadejdą.
Wydarzenia wspierające promocję, takie jak targi czy konferencje, w zasadzie jeszcze się nie odrodziły. Jednym z wydarzeń, które odbyły się w trybie stacjonarnym, było organizowane przez naszą redakcję VIII Forum Promocji Turystycznej i ono pokazało, jak ważne są w tej branży rozmowy osobiste, relacje, nawiązywanie kontaktów „na żywo”. Jednak okres wakacyjny w turystyce nigdy nie był czasem na spotkania biznesowe. Podobnie zresztą jak w innych branżach, ale w naszej wakacje to okres wyjątkowo wytężonej pracy.
Obecnie zresztą wcale nie jest inaczej – te firmy, które przetrwały i starają się działać, borykają się z brakami kadrowymi i natłokiem nowych procedur, wymogów, formalności związanych z podróżowaniem. Dlatego też, jeżeli jesienią nie będzie możliwe organizowanie wydarzeń w trybie stacjonarnym, na pierwsze większe targi turystyczne offline trzeba będzie jeszcze poczekać. Podobno targi ITB Berlin, największe spotkanie branży turystycznej, mają wiosną 2022 odbyć się „na żywo”. Jeśli to się uda, będzie to jedna z jaskółek normalności i powrotu do dawnego biznesowego kalendarza w turystyce.
A jak „Wasza Turystyka” przetrwała ten trudny okres?
Oczywiście, nasz byt jest uzależniony od istnienia i powodzenia sektora turystycznego, nie ma więc co ukrywać, że ten kryzys nie odbił się na mediach turystycznych. Mieliśmy to szczęście, że tuż przed początkiem pandemii zakończyliśmy duży jak na naszą skalę projekt zmiany silnika, serwera i wyglądu naszego serwisu online. Byliśmy więc gotowi na to, co nadeszło: okres jeszcze bardziej wytężonej pracy, podawania wielu bardzo istotnych informacji dziennie, śledzenia wszystkich dynamicznych zmian, prac nad aktami prawnymi związanymi z restrykcjami oraz środkami pomocowymi dla przedsiębiorców. Trzeba było mocno zakasać rękawy, na jakiś czas zacisnąć pasa, a także dużo się nauczyć. Sądzę jednak, że to zaprocentuje: nasz serwis WaszaTurystyka.pl osiąga już 3,8 mln odsłon rocznie i jest postrzegany jako wiarygodne źródło informacji. Do tego aspektu naszej pracy przywiązujemy wręcz obsesyjną uwagę, działając na zasadzie „primum non nocere”. W dzisiejszych czasach dezinformacja może czasami wywołać jeszcze większą szkodę niż brak informacji czy podanie informacji z opóźnieniem, po czasie niezbędnym do jej zweryfikowania.
Jesteśmy też bardzo zadowoleni z tego, że w tym trudnym czasie udało nam się zorganizować dwie udane edycje Forum Promocji Turystycznej (siódmą i ósmą) i że odbyły się one na żywo, bez transmisji online. Co prawda oba trzeba było przełożyć, ale zawsze mieliśmy nosa co do wyboru drugiego terminu i mieliśmy możliwość zorganizowania spotkań tuż po uruchomieniu konferencji stacjonarnych.
Uważam, że bardzo dobrym posunięciem było uruchomienie kolejnego kanału informacyjnego w postaci podcastów. W dość krótkim czasie zyskały one sporą popularność i zainteresowanie tą formą rośnie. Widzimy, że w czasie epidemii nasi odbiorcy chętnie sięgają po treści cyfrowe, ale też po treści audio, które można przyswajać w dowolnym momencie, np. prowadząc samochód czy wykonując czynności domowe.
Chociaż ceny wypoczynku w polskich miejscowościach turystycznych są wyższe, niż przed pandemią, to Polacy wybierają jednak częściej wypoczynek w kraju. Dlaczego nawet wysokie ceny nie spowodowały, że Polacy decydują się na wakacje poza krajem?
Ceny bardzo wielu produktów i usług są dziś wyższe niż przed pandemią. Ma na to wpływ nie tylko kondycja firm, ale też nieunikniona przy „dodruku” pieniądza na taką skalę inflacja. Ponadto należy pamiętać, że po pierwsze, wszyscy hotelarze ponieśli w tym kryzysie nie tylko duże koszty utrzymania się przez okres lockdownu, ale też przystosowania obiektów do reżimu sanitarnego. W szczycie sezonu wzrost cen był więc nie do uniknięcia: polska baza noclegowa nad morzem nie jest z gumy i zawsze w lipcu i sierpniu wypełniona była po brzegi. Polska to nie Turcja czy Grecja, gdzie turystyka jest w zasadzie rozwiniętym na ogromną skalę przemysłem, a pozbawione turystów z Rosji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec hotele w dużej części nadal stoją zamknięte. 75 proc. Polaków, którzy planują w tym roku wyjazdy wakacyjne zamierza odbyć je w kraju. Proporcje te mocno odwróciły się na korzyść turystyki krajowej – a więc mamy dodatkową rzeszę osób, które w tym roku zamiast za granicę pojadą nad polskie morze. A więc obiekty noclegowe w najbardziej popularnych miejscowościach nie będą narzekały na brak obłożenia.
Należy jednak pamiętać, że sytuacja ta dotyczy wybranych regionów. Inne miejsca, mniej oblegane, a równie atrakcyjne, nadal nie są zatłoczone i warto z tego korzystać, wybierając wypoczynek mniej oczywisty, aktywny, w mniej uczęszczanych miejscowościach.
Co do wyjazdów zagranicznych – one są, ale rzeczywiście na mniejszą skalę niż w roku 2019. Ci, którzy zrezygnowali z podróży poza Polskę, motywują to nie tyle lękiem przed samym wirusem, co niepewnością co do nagłych zmian w zasadach przemieszczania się. Obawiają się nagle wprowadzanej kwarantanny, obowiązku testowania, problemów z tym związanych. Choć na tle innych krajów europejskich i tak wychodzimy na najśmielszych, najbardziej zdeterminowanych podróżników. Według badań Europejskiej Komisji ds. Podróży (ETC) opublikowanych w kwietniu, czyli w okresie „twardego” lockdownu, Polacy wiodą prym wśród europejskich narodów, które chcą w te wakacje wyjeżdżać turystycznie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Rosołowski