3 lipca 2023
Alternatywa dla Niemiec ma pierwszego w swojej historii burmistrza – jest nim Hannes Loth, który w pierwszą niedzielę lipca pokonał w przedterminowych wyborach na burmistrza Raguhn- Jessnitz (Saksonia - Anhalt) bezpartyjnego kandydata Nilsa Naumanna. Tydzień wcześniej wszystkie oczy były zwrócone na powiat Sonnenberg w Turyngii, gdzie polityk AfD, Robert Sesselmann w drugiej turze wyborów na starostę pokonał kandydata chadeków i to w dodatku wspieranego przez wszystkie pozostałe partie polityczne z postkomunistyczną Linke włącznie. Według ostatniego „Politycznego Barometru ZDF” [z 30 czerwca 2023 r], AfD stanowi dziś drugą polityczną siłę w Niemczech plasując się między CDU a SPD. Zarówno wyjątkowo korzystne dla AfD sondaże, jak i ostatnie sukcesy na poziomie lokalnym zainicjowały debatę nie tylko nad AfD i jej szansami w przyszłorocznych wyborach do landtagu Turyngii, ale i nad kondycją demokracji w sprzyjających AfD landach wschodnich. Co napędza poparcie dla „Alternatywnych”?
Na początek trochę liczb. 6 lutego tego roku AfD obchodziła swoje dziesiąte urodziny. Do partii należy dziś 30,125 tys. osób, co plasuje ją na szarym miejscu względem reszty partii politycznych reprezentowanych w Bundestagu [dla porównania: CDU – 393,927, SPD- 384,204, CSU – 130, 379, Zieloni-125, 737, FDP – 77,276, Linke – 60, 670][1]. Przedstawiciele AfD zasiadają w 14 niemieckich landtagach [nie ma ich w Bremie i Szlezwiku-Holsztynie], a łączna liczba ich landtagowych madatów wynosi 244. Pod względem liczby mandatów w Bundestagu, AfD zajmuje piąte miejsce z 78 mandatami, co stanowi 10,6 proc. wszystkich. Do Bundestagu politycy Alternatywy dostali się po raz pierwszy w 2017 roku, czyli w czwartym roku urzędowania. W 2021 r z kasy państwa w ramach finansowania partii politycznych, AfD otrzymała 11 mln euro [najwięcej dostała CDU – 56,11 mln].
Według ostatnich sondaży dot. preferencji wyborczych przed wyborami do Bundestagu[2]AfD ma aktualnie 19 proc. poparcia, co daje jej drugie miejsce po CDU/CSU ( 28 proc.). Na trzecim miejscu uplasowało się SPD z 18 proc., na czwartym Zieloni (16 proc.), następnie FDP (6 proc.), Linke ( 5 proc.) i „inne” (8 proc.).
Patrząc pod kątem średniej z sondaży landowych, tu wskaźnik dla AfD wynosi 14,2 proc: 11,8 proc. na zachodzie i 23,9% na wschodzie (w tym w Berlinie). Przy czym najwyższe wyniki sondażowe partia osiąga w krajach związkowych Saksonia (32,5 proc.) i Turyngia (30 proc.) a najniższe w Hamburgu (5 proc). Zarówno w Turyngii, jak i w Saksonii wybory do landtagu odbędą się już w przyszłym roku, a już na jesieni tego roku, 8 października do urn pójdą Bawarczycy. W Bawarii AfD może dziś teoretycznie liczyć na 10,8 proc. głosów [co daje jej czwarte miejsce w sondażach i 22 mandaty w landtagu]. Czy CSU z premierem Markusem Söderem powinien się obawiać tego wyniku? Biorąc pod uwagę, że idąc po zwycięstwo w powiecie Sonnenberg AfD ogłosiło na swoich plakatach wyborczych „Wdrażamy to, o czym CSU tylko gada”, może powinien.
Jeszcze dwa tygodnie temu działania rządu SPD/FDP i Zielonych dobrze oceniało 41 proc. ankietowanych, 30 czerwca było to już 39 proc, zaś 56 proc. ankietowanych krytycznie wyraża się o pracach koalicji. Co się tyczy zaufania i sympatii do poszczególnych polityków, najbardziej lubiany jest dziś minister obrony narodowej, Boris Pistorius, najmniej – Sahra Wagenknecht ( do niedawna Linke), ale i Alice Weidel, współprzewodnicząca AfD. Największe straty w sondażach (porównując z ubiegłym rokiem) ponieśli: szefowa resortu dyplomacji, Annalena Baerbock, minister gospodarki Robert Habeck, ale i Friedrich Merz, przewodniczący CDU, który już dziś, na dwa lata przed wyborami musi stawić czoła pytaniom o przyszłość chadecji i to, czy będzie w stanie zaprowadzić chadeków do zwycięstwa jako kandydat na przyszłego kanclerza Niemiec.
Migracja – dla jednych paliwo dla reszty problem
Póki co zarówno CDU jak i siostrzana CSU próbują obrócić złe notowania rządu przy jednoczesnym boomie na AfD, na swoją korzyść. Pytanie tylko, czy przedstawiony 30 czerwca w Monachium po posiedzeniu liderów CDU i CSU dziesięciopunktowy program „Nasza Agenda dla Niemiec” ( niem. „Unsere Agenda für Deutschland”) – w skrócie „AfD”, wystarczy by przekonać społeczeństwo, że chadecja czymkolwiek się różni od aktualnie rządzących. Faktem jest, że deputowani do Bundestagu z AfD potrafią wytknąć chadeckim posłom, że stając w kontrze do niektórych pomysłów rządu de facto odgrzewają dawne hasła AfD i serwują je jako własne. I coś w tym jest. Debata o nowelizacji ustawy o napływie wykwalifikowanej siły roboczej była tu dobrym przykładem, chadeccy politycy, którzy jeszcze kilka lat temu bronili polityki otwartych drzwi Angeli Merkel, dziś ( prawie uni sono z AfD) zarzucają rządowi Olafa Scholza lekkomyślne naginanie kolejnych przepisów, które teoretycznie mają zwabić do Niemiec wykwalifikowanych pracowników z zagranicy, a w praktyce zachęcą do przyjazdu migrantów nieposiadających zdolności wkroczenia na niemiecki rynek pracy. I to nie jest tak, że problem braku rąk do pracy w Niemczech nie istnieje, on jest jak najbardziej realny, o czym wiedzą przedstawiciele wszystkich partii politycznych.
Jak wynika z opublikowanego w czerwcu 2023 r „Barometru pracowników wykwalifikowanych” opracowanego przez specjalistów Kreditanstalt für Wiederaufbau (KfW) [niemiecki państwowy bank rozwoju], 42.2 proc. przedsiębiorstw w Niemczech uskarżała się na wyhamowanie działalności z powodu braków kadrowych, przy czym w sektorze usług było to 47 proc., w przetwórstwie przemysłowym – 35 proc. Z obliczeń specjalistów KfW wynika ponadto, że jeżeli Niemcy chcą podtrzymać swój dobrobyt, rocznie powinno przyjeżdżać do kraju ok. miliona osób w wieku produkcyjnym a od roku 2025 liczba ta powinna wynieść 1,3 mln. osób. Taki napływ mógłby skompensować odpływ kadr spowodowany zmianami demograficznymi. Jest jednak pewien haczyk – nowi kandydaci musieliby posiadać uprawnienia i doświadczenia zawodowe ustępujących pracowników. A to, jak przekonały się i rząd Angeli Merkel, a teraz Olafa Scholza – jest niemożliwe. Ponieważ większość przybyszów nie zna nawet języka niemieckiego, o kwalifikacjach nie wspominając. A zatem rację mają reprezentanci partii rządzącej koalicji podkreślając, że Niemcy są państwem imigracji i muszą się z tym pogodzić, a co za tym idzie – szukać fachowców poza granicami. Ale i rację mają będący dziś w opozycji chadecy wskazując, że rzekomi fachowcy nie mają podstawowych kwalifikacji i ich zaadoptowanie do niemieckiego rynku pracy będzie trwać latami. A tych lat nie ma niemiecka gospodarka. I koło się zamyka. W przypadku AfD, partia ta torpeduje politykę migracyjną obecnego rządu, tak jak i wyrosła na negowaniu polityki migracyjnej Angeli Merkel. Kiedy debata dotyczy przyjmowania migrantów, AfD zazwyczaj przypomina ilu rodowitych Niemców opuszcza rocznie swoją ojczyznę i zadaje pytanie, czy państwo, które stać na pozbywaniu się „własnych specjalistów” funkcjonuje prawidłowo. Wedle danych, w 2022 r z Niemiec wyjechało ponad 268 tys. Niemców, jest to rekordowa liczba porównując statystyki od 1991 r[3]Oczywiście Niemcy opuszczają również obcokrajowcy, w ub. roku ich liczba wyniosła 935,516 tys., ale tego AfD w swoich wystąpieniach nie uwzględnia.
Mało co tak nakręca jak klimat
Ambitna polityka proklimatyczna forsowana głównie przez Zielonych nie do końca pokrywa się z wyobrażeniami społeczeństwa niemieckiego. A ta część Niemców, która już realnie odczuwa w swojej kieszeni koszt zielonej transformacji, jest skłonna poprzeć AfD. Alternatywa dla Niemiec co prawda wyrosła z kontestowania polityki finansowej Republiki Federalnej Niemiec i euro, ale z czasem do głównych postulatów AfD dołączyły hasła antyimigracyjne, sprzeciw wobec zamykania elektrowni atomowych zwłaszcza w obliczu kryzysu energetycznego, AfD krytykowała również zakaz silników spalinowych, pomysły lewicowej inżynierii społecznej, genderowania mowy etc. W ostatnim czasie (poza postulatem niewysyłania broni Ukrainie i koniecznością deportowania migrantów, którzy dopuścili się w Niemczech przestępstwa) najbardziej eksploatowany był jednak temat transformacji energetycznej i jej skutków dla budżetów domowych. Frakcja AfD w Turyngii wydaje magazyn „Blauer Mut” [ pl. „Niebieska Siła”], tematem okładkowym wydania czerwcowego jest „Polityka działająca na szkodę obywatela”, gdzie autorzy artykułów nawiązując do oszczędzaniu na ogrzewaniu i ciepłej wodzie piszą o „zimnym wywłaszczeniu Niemców” . Jeden z tekstów zaczyna się od zdania: „Przyjemny wieczór przy kominku? Zieloni chcą ci tego zakazać”. Następnie pojawia się wyliczenie kosztów dla właścicieli domu jednorodzinnego, który zgodnie z ustawą o ciepłownictwie będzie musiał przystosować swoją własność do wymogów proklimatycznych. W kolejnym artykule jest mowa o „wyrzuconych z domu opieki seniorach i zakwaterowanych na ich miejsce imigrantach”.
To zaledwie wycinek z dobrze rozbudowanej sieci medialnej AfD, ale na podstawie nawet tego jednego magazynu można sobie wyobrazić skąd alternatywni czerpią swoje poparcie. Jeżeli dodamy do tego „telefon zaufania Afd” spełniający funkcję interwencyjną, widać, że partia stara się przede wszystkim budować swój wizerunek na trosce o szarego obywatela i jego problemy. A skąd się biorą problemy? Z rządów w Berlinie. Tak wygląda logiczny ciąg składający się na efekt wzmożonego poparcia dla AfD. Mało tego – rozmawiając z ludźmi, którym daleko do programu skrajnej prawicy, można się spotkać z opiniami typu: „ wcześniej w mojej dzielnicy nie było agresywnych imigrantów, teraz dominują liczebnie nad starymi mieszkańcami, nie widzę poza AfD żadnej partii w Bundestagu, która byłaby zainteresowana tym problemem”, albo: „ oszczędzam energię, zimą i jesienią nie odkręcałam ogrzewania, w ubiegłym roku przyszło 400 euro zwrotu, w tym roku przy zachowaniu tamtych nawyków muszę 400 euro dopłacić. A moja pensja nie drgnęła ani o cent. Nigdy nie myślałam, że wezmę pod uwagę głosowanie na AfD”. To fragmenty autentycznych rozmów z mieszkańcami Berlina, ludźmi o nastawieniu liberalnym, często proekologicznym, również zaliczanych do subkultur, jeżeli w tego typu środowisku pojawia się myśl by oddać głos na Alternatywę, to co dopiero dziwić się mieszkańcom landów wschodnich, mniej zamożnym od rodaków z Zachodu i cierpiących dodatkowo na post transformacyjny syndrom „wyborcy gorszego sortu”.
Póki co część publicystów smaga mieszkańców Ostów swym piórem za wybory w Sonnenbergu żądając „oddania środków wpompowanych w landy wschodnie po 1989 r”. Chadecy zaś z sondażowych sukcesów AfD wywnioskowali, że aby odeprzeć marsz alternatywnych na instytucje, trzeba przyjąć ostrzejszy kurs względem Zielonych. Friedrich Merz ma teraz kilka dni na zastanowienie, w które proklimatyczne działania rządu ( a większość z nich było ukłonem SPD i FDP w stronę zielonego koalicjanta) może spokojnie uderzyć nie narażając się na śmieszność, że oto torpeduje wizje snute przez chadeków na ostatniego rządu Angeli Merkel. Ponieważ i takie wpadki miały miejsce.
Ale oczywiście nie samym klimatem żyją politycy. W dziesięciopunktowym planie CDU/CSU znalazło się też miejsce na postulat zaostrzonego postępowania z członkami arabskich klanów przestępczych – czyli w domyśle – uderzono w proimigranckie hasła rządu i dodatkowo dano sygnał sympatykom AfD, że chadecja dostrzega problem. Czy to wystarczy CDU/CSU by utrzymać się na pierwszym miejscu w sondażach? I co będzie, jeżeli pewnego dnia to AfD wskoczy na pierwszą pozycję? Może wtedy przyjdzie czas na odkurzenie ekspertyzy Niemieckiego Instytutu Praw Człowieka z czerwca 2023 r, zatytułowanego „ Dlaczego można by zakazać AfD”, gdzie na ponad 70 stronach zanalizowano „za” i „przeciw” delegalizacji AfD oraz ewentualne podstawy prawne takiego kroku. Na razie odpowiednie organa w Turyngii zapowiedziały sprawdzenie legalności wyboru Roberta Sesselmanna na starostę Sonnenbergu, postępowanie uzasadnia się faktem, że AfD w Turyngii została uznana przez landowy Urząd Ochrony Konstytucji za „ekstremalnie prawicową” i znajduje się pod obserwacją kontrwywiadu. Wiele zależy od decyzji urzędników. I tak jak w przypadku ekspertyzy Niemieckiego Instytutu Praw Człowieka można postawić pytanie, czy koszt delegalizacji nie przekroczy kosztów znoszenia AfD jako części politycznego i wybranego demokratycznie do Bundestagu i landtagów elementu niemieckiej szachownicy.
Olga Doleśniak-Harczuk
Ekspertka Instytutu Staszica
[1] Mitgliederzahlen der politischen Parteien in Deutschland 2021 | Statista
[2] Politbarometer: AfD nun vor SPD - ZDFheute
[3] Anzahl der deutschen und ausländischen Auswanderer aus Deutschland bis 2022 | Statista