top of page

Behemot nad Tamizą

7 marca 2024

To, co niemal dwa wieki temu zdawało się szczytem nowoczesności, nam może zdawać się piekłem na Ziemi. Dzisiaj warto mieć świadomość, że chociaż podobnych obrazków nie widzimy wokół siebie, to nie znaczy, że skrajna nędza, półniewolnicza praca i warunki życia dalekie od marzeń ideologów Zielonego Ładu nie występują. I że zamożni Europejczycy swojego komfortu życia nie zawdzięczają również tym patologiom. W każdym razie książkę Judith Flanders o Londynie z czasów Karola Dickensa nie tylko warto, ale należy przeczytać. Nie ze względu na historię, ale współczesność.


Dickensowska Anglia stała się utrwalonym synonimem nędzy i wyzysku w majestacie prawa. Ironią historii jest to, że ci, którzy chętnie na Dickensa się powoływali, sami pod czerwonym sztandarem stworzyli podobną rzeczywistość, tylko na większą skalę. Ale z kolei naiwnością jest sądzić, że Dickensowskie lekcje straciły na aktualności.


PIW-owska seria poświęcona życiu codziennemu od kilkudziesięciu lat dostarcza wspaniałych monografii. Książka Judith Flanders jest nie tylko doskonale udokumentowana, ale i znakomicie napisana (oraz przełożona). To prawdziwy, miejscami brutalny obraz życia w wielkiej metropolii ery przemysłowego rozwoju. To, co u nas mógł opisywać Reymont kilka dekad później, wnikliwie analizował angielski pisarz.


Z punktu widzenia dzisiejszych standardów Londyn był piekłem. Dla znacznej części jego mieszkańców był areną walki o przeżycie, o wyszarpanie kilku pensów zarobku. Miastem slumsów, toksycznych wyziewów, błota i brudu. Ale także miastem, które nie ignorowało alarmu podnoszonego przez ludzi, którzy zwracali uwagę na społeczną katastrofę. Może dlatego, że Anglicy faktycznie potrafią się wykazywać common sense w ważnych dziejowych momentach, zdołali zmienić oblicze tego miasta. 


Chociaż dzisiaj, jak wiele europejskich metropolii, Londyn mierzy się z innymi patologiami, przede wszystkim związanymi z efektem niekontrolowanej przez lata migracji.


Ktoś powinien się pokusić o monografię codziennego życia mieszkańców Warszawy ostatnich dekad dziewiętnastego stulecia, kiedy nad Wisłą nastąpił intensywny rozwój przemysłu, a w ślad za nim zmiana struktury ludności. Również o tym, jak i czyimi rękami udało się rozwiązywać problemy. I nie mam na myśli tendencyjnych, populistycznych książek z cyklu „jak to panowie znęcali się nad chłopami”, które ostatnimi laty mają wzięcie. Z oczywistych powodów czasy PRL nie sprzyjały obiektywnym analizom w tym obszarze, a i dzisiaj nie ma, jak widać, chętnych do podjęcia się tego zadania.


Póki co – czytajmy o Londynie. To, czego dzisiaj już w nim nie ma (a przynajmniej nie w takiej skali) jest w Afryce i Azji. Dla naszego komfortu.


Judith Flanders: Życie codzienne w Londynie Dickensa. Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2022.


(asm)

bottom of page