TVP na start jesiennej ramówki zapowiada emisję spektaklu „Praski Reytan” w reżyserii Tomasza Drozdowicza, a opartego na istotnym wątku powieści Piotra Zaremby „Zgliszcza”. Widziałem. To dobra i ważna sztuka. Ważna, bo w gruncie przypomina o rodzinnej przeszłości dużej części z nas, którą ktoś kiedyś próbował zakopać w ziemi i zapomnieniu na wieki.
„Praski Reytan” to opowieść o Bolku Chmielarzu, przywódcy warszawskiej młodzieżówki mikołajczykowskiego PSL, który już po ucieczce przywódcy za granicę wyłamał się z chóru złamanych i na zjeździe warszawskiego PSL w 1947 roku położył się „rejtanem”. Złamano go zresztą później, co jest częścią tego wielkiego dramatu.
Bolek istniał naprawdę i nazywał się Chmielewski. Ale w „Praskim Reytanie”, a także „Zgliszczach” uderza też inna sprawa. Oto mieliśmy w Polsce gigantyczny, unikatowy w skali światowej społeczny ruch protestu, budowy demokracji, awansu społecznego, porozumienia, nowoczesności zarazem. Jeśli chodzi o masowość był on porównywalny z „Solidarnością”, ale warunki miał o piekło trudniejsze, a niebezpieczeństwo było radykalnie większe.
Tę jedną z najpiękniejszych kart historii społecznej Europy postanowiono wygumkować. Najpierw robili to komuniści, a potem rozmaici mający rząd dusz działacze „opozycji demokratycznej”, którzy próbowali wmówić nam, że opór przeciwko komunizmowi w Polsce zaczął się od kłótni między komunistami i buntem części komunistycznej młodzieży przeciwko konkurentom swoich rodziców. Sądzę, że dziś wiele dzieci i wnuków wybitnych działaczy PSL, lokalnych bohaterów, w końcu ofiar, nawet nie wie kim byli ich bliscy.
Także temu by tak przestało być, by już nikogo nie gumkowano, służy konkurs „Stąd jestem!” organizowany przez Instytut Staszica pod światłym przewodnictwem mojego przyjaciela doktora Piotra Balcerowskiego. Gorąco polecam i konkurs i spektakl. Losy naszych „praskich Reytanów” nie zawsze były proste, ale tym bardziej zasługują, by je przypomnieć.
Wiktor Świetlik
Dziennikarz, publicysta, fundator Instytutu Staszica